czwartek, 22 sierpnia 2013

Miód wyciskany czy z plastra i o ułożeniu gniazda do zimy.

  W poprzednią niedzielę, 18. sierpnia, robiłem przegląd BigOna.

  Od teraz będę robił przeglądy co tydzień. W ubiegłym roku zaglądałem codziennie, teraz jednak wiem już nieco więcej, więc nie ma takiej potrzeby. Poza tym - nie muszę dokarmiać na zimę - nie ma zatem konieczności ładowania cukru.


Ułożenie gniazda do zimy.


  Tydzień temu zrobiłem przegląd: był jeden plaster do wyjęcia, więc jest trochę miodu. Na plastrze nie było już czerwiu ani pierzgi, więc mogłem śmiało go wyjąć. Kolejne plastry też będą wyjmował od końca, w miarę, jak matka będzie ograniczała czerwienie.

  Na poprzednią zimę pozostawiłem siedem plastrów: kłąb był na pięciu środkowych a na pozostałych zapas miodu. Pierzgi było bardzo mało.

  W tym roku miałem w ulu 19 plastrów i po kolei wyjmuję je od końca. Zostawię na zimę nie mniej niż siedem plastrów, a ile maksymalnie? Trudno mi teraz powiedzieć. Wydawało się, że zostawię tylko te, gdzie jest pierzga, czyli na dzisiaj osiem plastrów, ale intuicja mi podpowiada, że ta pierzga z ósmego plastra również zniknie i będzie wykorzystana na rozwój jeszcze tegorocznej pszczoły, więc powinienem zostawić siedem plastrów. Ale ale, w tamtym roku miałem siedem a teraz mam w ulu zdaje się trzynaście plastrów. Problem jest taki, że mam tej pszczoły bardzo dużo. Wieczorami siedzi za zatworem, można powiedzieć, że wylewa się z ula. Powinienem im zostawić tyle plastrów, na ilu będą obsiadać, aby przypadkiem nie było plastrów za mało.

  O ile w ubiegłym roku dokarmiałem cukrem, bo rodzina była dopiero odkładem i miałem pewność, że mają wystarczającą ilość zapasów na zimę, tak w tym roku będą na miodzie i nie wiem za bardzo, ile będą go ostatecznie miały. Zastanawiam się, czy aby im tych ostatnich plastrów nie odsklepić i przenieść za zatwór aby zabrały miód do gniazda.

  W ubiegłym roku miałem wrażenie, że jeszcze we wrześniu dożo miodu naniosły same to teraz jak im wyjmę plastry, zabiorę miód, a pogoda nie pozwoli nanosić, to może być zapasów za mało.
Ale jak odsklepię to by oznaczało że w tym roku koniec z miodem i sorry no bonus, a nie o to chodzi...

  W najbliższą niedzielę zrobię znowu przegląd i porównam z tym, co było ostatnio, a było tak:

... czyli według mnie bardzo ładnie.


Miód wyciskany czy z plastra?


  Miód wyciskany, jak pokazywałem, gnieciemy w garnku, widelcem lub ręką na sito i ścieka, ale właśnie w niedziele wyjąłem jeden plaster i patrzę: cały zasklepiony, nakrop tylko w paru komórkach. Pomyślałem, że jak będą go gniótł na sitko, to przy tak małej ilości miodu, procentowo dużo zostanie na sitku, w garnkach itp.

  Przemyślałem sprawę jeszcze raz. Oglądam plaster: wosk czysty, bez chemii, sama natura, to co będę się bawił? Odkroiłem, pokroiłem na kawałki i do miski, i dzisiaj zjadłem ostatni kawałek. Jedzenie polegało na tym, że kto chciał, brał łyżkę, wydłubywał kawałek, wkładał do ust, wyciskał miód, przeżuwał wosk i resztki wosku do wiadra na odpadki. Miód świeży, zasklepiony, kit  samo zdrowie. Od razu pomyślałem, że może jakoś zmagazynować miód w takich kawałkach, zamiast go wyciskać. Sprzedawany nie będzie. Nie będzie go aż tyle aby w słoikach na zimę gromadzić. Mam oczywiście nadzieję, że jak będą miał więcej uli, to będzie większa ilość do gniecenia i będzie zapas na zimę , ale teraz, na szybko, nie ma sensu bawić się w wygniatanie.

  A tutaj zdjęcia z miską ;-)





  A miód? Cóż, sąsiedzi byli smakiem zachwyceni. Ja - również, po prostu coś wspaniałego.
Co do przechowywania, to stał sobie w szafce tak, aby muchy i inne stworzonka nie wchodziły.

Pozdrawiam
GP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz