Od dzisiaj jestem varroa menager, ktoś kto zarządza stadem roztoczy warrozy, pastuchem zostałem.
Myślałby kto że łatwo będzie, nic z tego swoje trzeba odcierpieć.W internecie można odnaleźć wiele sukcesów osób które mają pszczoły i nie walczą z warrozą. Wysiłek swój okupują w pierwszym okresie po podjęciu dezycji o nie leczeniu dużymi stratami rodzin pszczelich. Rozwijają te rodziny które przeżywają, korzystają z małych komórek, plastrów naturalnych itp. Jednym słowem decydują się na to aby to sama natura poradziła sobie z czymś co żyje w środowisku naturalnym. Inni ściągają materiał genetyczny pszczół już odpornych na warrozę, z Afryki i mieszają je z naszym europejskim materiałem genetycznym. Odporność na warrozę to umiejętność pszczół na uśmiercanie pasożyta/roztocza, odsklepianie komórek z czerwiem gdzie pasożytuje warroza. A i tak nie ma pewności czy któregoś pięknego dnia nie okaże się że kolejna matka nie potrafi przekazać właściwych genów swoim córkom, i są straty. To same straty ponoszą również tradycyjne pasieki, warroza uodparnia się na kolejne specyfiki i zabiegi.
Więc i ja chcę mieć takie pszczoły, pierwsza próba czyli po najmniejszej linii oporu czyli naturalny plaster, normalna pszczoła chyba nie zdaje egzaminu. To znaczy widać porażenie warrozy ale nie będę sprawdzał czy przeżyją zimy.
Zostaje mi cierpliwa praca i rozpoczęcie walki z warrozą bardziej mechanicznymi metodami.
Ale jak to było.
Warroza ze w ulu jest to było pewne, brałem miód to widziałem na czerwiu trutowym warrozę. Czerwiu trochę wyciąłem aby właśnie sprawdzić.
Przez ten cały czas nie zauważyłem warrozy na pszczołach, nie zauważałem jej obecności.
Do dnia 13 września 2013 roku w Piątek wszystko się zmieniło. Na przyszłość do ula w piątek 13 nie zaglądać ;-)
Czyli to co czytałem na forach że na wylotku pojawiają się pszczółki bez skrzydełek a na dodatek jest warroza.
To że nawet u tych odpornych pszczół warroza występuje to jest fakt, natomiast nie zabija ona rodziny. Liczba roztoczy jest na tyle mała że nie powoduje śmierci ula. Ale jest.
Skoro odkryłem że warroza jest to trzeba sprawdzić ile jej jest.
Idąc za radą bardziej doświadczonych i mądrzejszych ode mnie otworzyłem ul i zrobiłem przegląd, Widelcem odsklepiłem czerw, piąta minuta filmu jak ktoś nie chce całości oglądać.
No cóż uczucie było nie ciekawe, taka świadomość że już jest po, o ile nie przed zimą to po zimie. Pszczół nie będzie.
Mogłem czekać albo też coś zrobić. Przerażają mnie opisy leczenia pszczół kwasami, chemią itp. Że trzeba uważać ile czego kiedy, mililitry, temperatury itp. A poza tym potem to wszystko gniecione w misce i mam to jeść?? Pszczelarze którzy wirują miód nie gniotą wiec nawet jak coś zostanie na wosku to nie trafi to w takiej ilość do miodu.
Pożaliłem się na forum biobees i cóż jednak poradziła mi Barbara co bym pszczoły jednak poleczył. Ona nie leczy ale jak trzeba to tymol idzie w ruch.
Postanowiłem że potraktuje je cukrem pudrem. Metodą nie taką jak widać głównie na filmach że sypią na ramki tak między plastry. Ale jak widziałem kiedyś że pszczelarz ładował cukier puder do takiej gruszki gumowej, takiej jaką się dzieciom czyści nosek itp.
Cukier jest również "inwazyjny" to znaczy zmienia ph w ulu, ale mniej niż kwasy.
Więc zrobiłem to samo.
I do pracy. Filmik tylko pokazuje jak to działa, a ul w środku był biały od proszku. ;-)
Gdybym był zawodowcem to pod plastry powinienem podłożyć kartkę, z jakąś lepiącą cieczą, aby opadająca warroza przykleiła się do tej kartki. Nie miała szansy wejść z powrotem (jakiś procent wchodzi na pszczoły ponownie) a ja bym policzył ile tego spadło.
Ale nie jestem zawodowcem ale minimalistą/prymitywistą , a na dodatek fatalna pogoda.
To poszło po najmniejszej linii oporu.
Mało tego powinienem omijać te miejsca z jajkami czy też niezasklepionym czerwiem, a zasklepiony wyciąć.
Ale zasklepiony został, sypałem po larwach i jajkach czyli pewnie obumrą.
I taki zabieg trzeba przeprowadzić trzy razy, co 7 dni. Aby cała populacja pszczół miała kontakt z pudrem.
Tak to wyglądało po 1 dniu. Jakoś trochę kiepska ale coś tam widać. Gdyby była ta kartka z olejem mógłbym pokazać więcej.
Do tego jeszcze zdjęcia, widać więcej, jak się wejdzie do albumu i powiększy zdjęcia.
Na denicy jest widoczny osyp warrozy, martwa warroza, ale również bez cukru wcześniej widziałem martwą warrozę na wylotku.
Czy cukier działa czy nie, chyba tak, bo przeglądałem ul, na zdjęciach tej warrozy za bardzo już na pszczołach nie widać.
I co dalej.
Dalej czekam, za tydzień kolejna kuracja pudrem, i potem kolejna.
Pocieszam się tym że jest moim zdaniem dużo pszczół, są na miodzie.
Więc jest nadzieja duża że dadzą radę, o ile cukier puder likwiduje chodź trochę warrozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz