Nie dało się prosto czyli na naturalnym plastrze, a raczej może nie to ze się nie udało. Ale potrzeba czasu, więcej uli, różnych pszczół aby faktycznie sprawdzić czy coś działa czy nie. Ewentualnie jaką metodą, jakim środkami warrozę trzymać pod kontrolą.
Oczywiście może być to nie potrzebne jak BigOne przeżyje zimę, a na wiosnę pszczółki zabiorą się do roboty, ja zrobię odkład i będę miał materiał genetyczny odporny na warrozę, a metoda leczenia to cukier puder ;-)
Wiec potrzebuje takiej konstrukcji denicy dzięki której będę mógł sprawdzać osyp roztoczy warrozy. Taką denicę wysuwaną z siatką itp.
W BigOne'ie to siatki raczej nie dam ale jak wiosną ul będzie martwy to wtedy przerobię denicą dam na dole kawałek cienkiej płyty pilśniowej abym mógł ją wysuwać i obserwować ile na denicy jest roztoczy.
A nowe ule już będę tak projektował aby była i siatka i wysuwana deska do patrzenia co się tam dzieje.
A na teraz mogę sobie tylko popatrzeć na wylotek i za zatwór.
Bo gdy na zewnątrz 10 stopni, zachmurzone niebo, to ula nie należy przeglądać, zwłaszcza że jest jeszcze czerw.
A jesienią, gdy trzeba warrozę obserwować to o pogodę coraz trudniej.
A tak wygląda wylotek na dzisiaj. Pszczoły są może będzie dobrze.
A cel zostaje ciągle ten sam, aby przy minimalnym nakładzie pracy mieć proporcjonalną do tego ilość miodu i satysfakcji.
A jak się okaże to proste i bezpieczne to propagowanie hasła ula w każdym ogrodzie.
Pozdrawiam
GP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz