poniedziałek, 3 grudnia 2012

Co to jest Natural Beekeeping?

 Można to streścić jednym zdaniem, które pojawia się bardzo często u osób, mających podejście do pszczół zgodne z Natural Beekeeping:


Bees know better!


 Czyż nie piękne i proste? Pszczoły wiedzą lepiej!

 Tylko że pojawia się pewien problem...

 Ale krok po kroku od początku.

 Osoby - tutaj muszę napisać, dlaczego nie "Pszczelarze". Pszczelarz to zawód, zwłaszcza w Polsce. Zawód - czyli zarabiać kaskę, utrzymywać się z tego, albo dorabiać. Natural Beekeeping jest raczej nastawione na zaspokajanie własnych potrzeb i nie pozwala, raczej, na ekspansywną gospodarkę pszczelarską, nastawioną na produkcję miodu, a co za tym idzie - korzyści finansowe. Zwyczajnie, trzeba się więcej narobić, a wiadomo: czas to pieniądz.
Jak będę zatem określał osoby które hodują pszczoły w ten sposób? Na pewno nie "Pszczelarze" - już się o tym przekonałem osobiście, że nie można się do profesjonalistów porównywać ;-) Jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę.

 Zatem ja - to nie pszczelarz, ale dobrze mi z tym.

Bees know better

 Skoro wiedzą lepiej, to po co im świat urządzać, po co je ograniczać? Pszczoła jest od tego aby robić miód i na tym nam zależy. Miodzik chcemy zjeść i być zdrowsi. Z tych też powodów mimo, że pszczółka chciałaby wysoko w drzewie siedzieć i w dziupli ukryć miodzik, nie możemy jej na to jednak pozwolić. Musimy mieć w miarę prosty dostęp do rodziny, aby w miarę bezproblemowo wyjąć miód. Pszczelarze maja ule, ramki węzy itp., ale to oznacza również, że ograniczają żywot pszczół do tego, że mają znaleźć kwiat i przynieść miód. Nie raz jest tak, że pszczelarz wywozi pasiekę, np. na rzepak. Na około, jak okiem sięgnąć, tylko rzepak.Opryskany, rzecz jasna. Miodzik będzie zatem, co prawda rzepakowy, ale nie wiadomo co jeszcze pszczoły z tego oprysku przyniosą.

 Ostatnio pszczoły zaczęły się "buntować" i "znikać" z uli (zjawisko CCD).

 A zatem: wolność dla pszczół..., ale bez przesady.

 W Polsce kiedyś, dawno temu, trzymano pszczoły w barciach. Potem blisko domu, a więc w pniach. Potem pojawił się nasz rodak, Pan Jan Dzierżon [1], który wymyślił snozy[2] i ule, a jego następcy mieli już prościej: powstały ramki, węza i zaczęto "zwiększać" rozmiar pszczoły, poprzez selekcjonowanie i hodowlę, błędnie zakładając, że większa pszczoła przyniesie więcej miodu.

 Co do tego, że pszczoły wiedzą lepiej, zgodni byli już starożytni i trzymali pszczoły na snozach, w stożkowych konstrukcjach, które teraz przeżywają swój renesans. W takich ulach, pszczoła buduje plaster według własnego uznania, robiąc odpowiednią dla siebie wielkość komórki w zależności od tego, czy komórka ma być na miód, czy na nową pszczółkę. W ulach tradycyjnych pszczoły dostają węzę i przysłowiowa mordeczka w kubełek: nie kombinuj, rób taką komórką jaką dostałaś na wzór.
Pszczoła wie lepiej. Nawet wielkość pszczoły jest sezonowa: na zimę są mniejsze, z mniejszej komórki. Na jednym plastrze komórki są różnej wielkości.

 Zatem pszczoła, naprawdę, w większości przypadków wie lepiej, a my jedynie ograniczamy ją do tego aby robiła to "lepiej" w naszym ulu i pilnujemy porządku tak, aby budowała plaster na snozie w taki sposób, żeby można go było wyjąć.  Czasem pszczołom to nie w smak i chcą budować plaster na dwóch snozach albo w poprzek. Trzeba wtedy uznać, że nie są jednak nieomylne i interweniować.

 Natural Beekeeping, to pewien system, filozofia. O tym własnie piszę ja oraz inni, którzy takie podejście akceptują[3].

A tak przy okazji: skąd się wzięło całe to Natural Beekeeping? Bynajmniej nie z ekologii ;-)
Wzięło się z:  "low-cost, low-impact, sustainable beekeeping for everyone". Mało kosztuje, bo ul zrobić taki to prosta sprawa, chyba że ma ktoś fantazję (tak jak ja).
Low-impcat - przy małej uwadze, małym zaangażowaniu, małym wpływie.


 W moich ulach naturalnych, pszczoły mają sobie radzić z Warrozą[4] (pasożyt, który jest wrogiem pszczół, a nie leczone rodziny w ulach tradycyjnych zabija), albo zginą. Za to nie wprowadzam do rodzin farmaceutyków, których wpływ na miód nie jest do końca pewny. Pojawiły się nawet ostatnio doniesienia, że niektóre pszczoły mają taką cechę, że oczyszczają komórki z larwą z warrozy i nie trzeba ich leczyć.
 Chcę stosować zasadę Live or die - zasada krótka i brutalna: nie leczę, nie ingeruję - naturalna selekcja, gdzie wygrywa najlepszy.

Dlaczego tak a nie inaczej? Dlaczego w ulu typu TBH, a nie Warre, czy też konwencjonalnym?
Oto powody:
  1. Faktycznie, ul można zbudować bardzo prosto, z paru desek.  Taniocha ;-)
  2. Nie trzeba wyrafinowanego sprzętu do obsługi takiego ula, czyli: wirówki, ramek, węzy. Wykonujemy mniej czynności.
  3. Kolejna sprawa: zajmowanie się takim ulem, to naprawdę przyjemność. Mam jeszcze dwa "normalne", ale tam nie ma nic ciekawego. Do mojego TBH jakoś tak ciągnie. Inaczej pachnie, inaczej pszczoły brzęczą itp.
  4. Dzięki temu, że pszczoly same sobie układają życie (robią plaster, mniejsze komórki itp) - miodek ma być zdrowszy, ma nie być problemów z warrozą  
  5. Wosk jest czysty, bez zanieczyszczeń itp.
 Generalnie - same zalety. To tak, jak warzywa z własnego ogrodu.
 Przyjazne dla środowiska pszczelarstwo dla każdego, a co za tym idzie - z założenia zdrowsze jego produkty.

[1]http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Dzier%C5%BCon
[2]http://pl.wikipedia.org/wiki/Snoza
[3] http://www.bushfarms.com/beesfoursimplesteps.htm
[4]http://pl.wikipedia.org/wiki/Warroza



 

 


1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń